Imieniny w Polsce są świętem ważniejszym z różnych przyczyn od urodzin. Mimo, że mnie za każdym razem kiedy wybieram się na imieniny, dziwi ta tradycja, z chęcią ją przyjmuję i propaguję. Problematyczną kwestią jest jednak kwestia prezentu. Nie zawsze bowiem znam doskonale osobę, która zaprasza mnie do siebie w dniu swojego święta. Zawsze jednak staram podejść się poważnie do sprawy, by się nie wygłupić i nie ośmieszyć przed solenizantem. Dlatego też wcześniej robię odpowiedni research.
Prezent imieninowy spędza sen z powiek wielu zaproszonym gościom
Prezenty na imieniny, które powinno podarować się solenizantom od zawsze były, są i zapewne będą problematyczną kwestią. Dlatego też, staram się praktykować co roku research. Zawsze pytam osobę najbliższą solenizantowi, o czym marzy, co aktualnie jest jego pasją – rzecz jasna w przypadku kiedy sam nie wiem. Często zdarza się też, że jestem zaproszony na imieniny do swojego starego, dobrego kolegi. Wtedy bowiem doskonale wiem co kupić, by sprawiło mu to radość. Najczęściej bywa, że jest to butelka dobrego alkoholu. Jest to bowiem dobra, polska tradycja, którą sam chętnie kultywuję, i którą kultywują równie chętni moi znajomi. W takim bowiem wypadku nie ma raczej mowy o odłożenie prezentu na półkę, by ten się kurzył. Chętniej jednak kupuję coś innego niż alkohol. Ostatnim pomysłowym prezentem, na który wpadłem sam była szachownica z ręcznie rzeźbionymi figurami. Mój serdeczny przyjaciel jest bowiem pasjonatem tej gry, toteż prezent było mu stosunkowo łatwo kupić.
Imieniny to czas kiedy można pokazać, jak bardzo znamy osobę, która nas na nie zaprasza. Jest to niepowtarzalna szansa, by zatroszczyć się o relację z solenizantem. Widząc, że pielęgnujemy tę znajomość, solenizant z pewnością na długo to zapamięta i odwdzięczy się równie miło.